Turbulencje w amerykańskim sektorze bankowym

Kiedy Fed podnosi stopy procentowe, różne rzeczy w amerykańskim systemie finansowym się psują. Po podwyżkach stóp z lat 80-tych doszło do kryzysu w sektorze banków spółdzielczych. Po podwyżkach z końcówki lat 90-tych pękła bańka na rynku giełdowym. Cykl podwyżek z lat 2000 pogrzebał rynek nieruchomości i jego finansową nadbudowę. Obecny cykl podwyżek wydaje się przynosić problemy bankom regionalnym.
O problemach amerykańskiego sektora bankowego (a raczej tej jego części) pisaliśmy już tu i tu. Od feralnego dnia, gdy upadł bank SVB, upłynęły już dwa miesiące i to jest dobry moment, by podsumować, co się stało i jak wpłynie to na gospodarkę USA. Generalnie, kryzys wzmocnił widoczne od kilku kwartałów trendy (w stronę kredytowej zapaści, tj. credit crunchu).
- Po pierwsze, z banków amerykańskich odpływają depozyty – skala i tempo tego procesu nie mają precedensu, aczkolwiek bezprecedensowa była też ich wcześniejsza akumulacja. Nie jest to przepływ od banku do banku lecz poza sektor bankowy, a więc do funduszy rynku pieniężnego i bezpośrednio na rynek papierów wartościowych (np. bonów skarbowych). Odpływ depozytów (i zwiększona rotacja) oznaczają wzrost kosztów finansowania dla banków i, w kolejnym kroku, wzrost kosztów kredytu.
- Po drugie, jeszcze przed ujawnieniem problemów banków regionalnych kurek kredytowy w USA był zakręcany przez banki. Dotyczy to przede wszystkim finansowania firm. Kolejne ankiety kredytowe konsekwentnie pokazują coraz powszechniejsze zacieśnianie warunków finansowania i coraz słabszy popyt (zwłaszcza w segmencie korpo). Czytelnicy mogą mieć deja vu, bo identycznie wyglądają wyniki ankiety kredytowej NBP. Do tego tematu jeszcze będziemy wracać.
- Po trzecie, zakręcanie kurka kredytowego jest nie tylko w deklaracjach – akcja kredytowa (segment korpo z wyjątkiem nieruchomości) hamuje od jesieni 2022 a w ostatnich tygodniach kurczy się.
- Po czwarte, „bałagan” w sektorze bankowym w USA jest czyszczony. Tygodniowe dane dotyczące bilansu Fed pokazały najpierw znaczący wzrost wartości kredytów lombardowych a następnie niemal stuprocentowe ich spłacenie. Zostały one zastąpione nowym programem pożyczkowym (BTFP), który jest hojniejszy od standardowego kredytu lombardowego. W szczególności, Fed udziela go na rok (lombard jest na 90 dni dla zdrowszych instytucji i na jeden dzień dla niespełniających odpowiednich kryteriów).


Dodatkowo, aktywa przyjmowane w zastaw pod BTFP są wyceniane wg wartości nominalnej a nie wg wartości godziwej. Oznacza to, że BTFP nie karze instytucji finansowych za błędy, jako że kredyty typu lombardowego pozwalają na podstawienie szerokiego katalogu papierów wartościowych, których wycena w warunkach wymuszających skorzystanie z kredytu lombardowego może z łatwością być niższa od wartości nominalnej. Generalnie, BTFP implikuje przejęcie przez bank centralny większego ryzyka i obawy przed pokusą nadużycia tworzoną przez zastosowany w tym roku sposób ratowania banków są uzasadnione.
Wreszcie, coraz większą rolę w bilansie Fed odgrywają „inne” pożyczki, czyli kierowane do banków pomostowych tworzonych dla przejmowanych przez FDIC upadłych banków (ich zadaniem jest dystrybucja ubezpieczonych depozytów klientów, sprzedaż aktywów przejmowanych instytucji, etc.).
Z w/w powodów bilans Fed spuchł o ok. 200 mld dolarów, ale – wbrew popularnym narracjom nie oznacza to przeprowadzenia przez bank centralny kolejnego QE. Nie każde zwiększenie bilansu stanowi QE i, choć czasem granice się zacierają (bo banki centralne mogą skupować papiery wartościowe w ramach operacji otwartego rynku), QE to celowe zwiększenie bilansu przez zakup papierów wartościowych na rynku z myślą o realizacji celów polityki pieniężnej.
Źródło: Bank Pekao SA
19.05.2023
Tagi: amerykańskie banki, kryzys finansowy, FED