Amerykańska inflacja w cieniu rynkowej paniki

Trwa sezon publikacji sprawozdań finansowych banków centralnych za ubiegły rok. Widać już że nie był to dla nich dobry rok. Straty zaraportowały już m.in.
Bank Centralny Szwajcarii: 132 mld CHF.
Bank Centralny Australii: 36,7 mld AUD,
Rezerwa Federalna USA: 22 mld USD (4kw 2022)
Bank Anglii: 133 mld GBP
Do tego grona dołączy też najpewniej NBP, choć meandry jego sprawozdawczości finansowej są dla nas zbyt skomplikowane, byśmy odważyli się na jakąkolwiek prognozę. Tym niemniej, skala strat banków centralnych może budzić zaniepokojenie, więc pomyśleliśmy że warto kilka mitów w tej sprawie wyjaśnić.
Skąd się bierze zysk lub strata banków centralnych?
Banki centralne pełnią one rolę banków dla banków komercyjnych, czyli pożyczają im pieniądze i przyjmują od nich depozyty. A że stopa lombardowa jest na ogół wyższa od depozytowej to mogą uzyskać marżę odsetkową. Mogą też stracić pieniądze, jeśli je pożyczą bankowi, który okaże się niewypłacalny. Ważniejszym źródłem dochodów jest jednak dla banków centralnych zarządzanie rezerwami walutowymi. Zazwyczaj robią to poprzez kupowanie obligacji zagranicznych, które w erze globalnie spadających stóp procentowych („lower for longer”) same zyskiwały na wartości a czasem też płaciły kupony. NBP zarabiał dodatkowo na osłabianiu się polskiej waluty, gdyż siłą rzeczy wycena rezerw walutowych z tego tytułu rosła.
NBP w ciągu ostatniej dekady sześciokrotnie wpłacał zysk do budżetu państwa, w łącznej wysokości 48 mld zł. Banki centralne innych państw robiły podobnie (ich roczny zysk wynosił przeciętnie 0,35% PKB).[1] Nie jest to jednak uniwersalną regułą.
Skąd się wzięły ich straty w 2022 r.?
Po kryzysie 2008 r. oraz w czasie pandemii banki centralne ratowały gospodarkę skupując na dużą skalę obligacje skarbowe od banków komercyjnych. Wystawiły się w ten sposób na ryzyko stopy procentowej. Po stronie aktywów mają długie papiery o stałym oprocentowaniu. Po stronie pasywów depozyty banków komercyjnych oprocentowane zasadniczo bieżącą stopą depozytową. A ta ostatnia w roku 2022 w większości prawie wszędzie poszła ostro w górę. Z jednej strony więc wzrosły bankom centralnym koszty finansowania. A dochodowość aktywów pozostała taka sama (wyceny rynkowe obligacji skarbowych nawet spadły). Trudno w takiej sytuacji nie odnotować straty finansowej.
Czy to powód do niepokoju?
Straty banków centralnych, chociaż kłopotliwe dla ich właścicieli (rządów państw) nie należą do tego samego porządku co straty banków komercyjnych lub firm niefinansowych. Po pierwsze banki centralne są instytucjami non-profit. Ich głównym zadaniem jest utrzymanie inflacji na niskim poziomie oraz stabilizacja waluty i systemu finansowego. Przynoszenie zysków dla budżetu państwa to w ich przypadku jedynie dodatkowy benefit.
Przynoszenie strat przez banki centralne nie niesie zaś za sobą praktycznie żadnych negatywnych konsekwencji. Nie muszą one martwić się o płynność, ponieważ same ją tworzą (we własnej walucie oczywiście). Nie muszą nawet martwić się o wypłacalność, gdyż historia zna przypadki banków centralnych działających skutecznie przy zerowych lub ujemnych kapitałach własnych. Ostatnim tego przykładem jest bank centralny Australii.
Wprawdzie chroniczne przynoszenie strat przez bank centralny jest traktowane jako niedojrzałości systemu rynkowego w danym kraju, ale stratom z jakimi obecnie mamy do czynienia daleko do chroniczności. Wprawdzie stanowią one złą wiadomość dla ministrów finansów, ale nie świadczą one o błędach w polityce banków centralnych. Tę ostatnią ocenia się za pomocą innych kryteriów – przede wszystkim skuteczności walki z inflacją.
Źródło: Bank Pekao SA
14.03.2023
Tagi: banki centralne, straty