Kłopoty rynków wschodzących coraz bardziej widoczne

Chociaż w naszej pracy skupiamy się głównie na gospodarce Polski, Unii Europejskiej i USA to nie zapominamy o innych regionach świata. Kilka miesięcy temu pisaliśmy o bankructwie Sri Lanki. Jego powodem były nie tylko problemy wewnętrzne wyspy, lecz także silny dolar, drogie surowce oraz odpływ turystów w czasie i po pandemii. Twierdziliśmy wówczas, że problemy Sri Lanki zapowiadają falę bankructw innych rynków wschodzących.
Wprawdzie o takie fali bankructw wprost nie słychać, ale dzieje się ona w tle. Przykładowo Ghana uruchomiła w grudniu program „dobrowolnego” wydłużenia zapadalności obligacji skarbowych w posiadaniu instytucji finansowych. Zauważyliśmy też wzmożoną aktywność Międzynarodowego Funduszu Walutowego pod względem negocjowania lub uruchamiania programów pomocowych. Najbardziej zaawansowane rozmowy prowadzone są z Egiptem, Pakistanem i Libanem. Wszystkie trzy zdecydowały się niedawno na dewaluację własnych walut.
Taki ruch jest zawsze niepopularny i politycznie trudny, gdyż prowadzi do wzrostu cen towarów importowanych a więc i kosztów życia (inflacji). Pozwala jednak skokowo ograniczyć import, zwiększyć konkurencyjność eksportu, poprawiając tym samym bilans płatniczy i hamując odpływ rezerw walutowych. Dlatego MFW często warunkuje swoją pomoc urealnieniem kursu waluty.
Na tych trzech krajach problemy rynków wschodzących najprawdopodobniej się nie skończą. W kolejce do pomocy MFW stoją też m.in.: Zambia, Nigeria, wspomniana wcześniej Ghana oraz Etiopia. Problemy krajów rozwijających się będą też pierwszym dużym testem dla Chin, które w ostatnich latach stały się ich istotnym pożyczkodawcą nie tylko w zakresie projektów infrastrukturalnych (Belt and Road Initiative), lecz także pożyczek stricte ratunkowych. Ich celem jest po pierwsze zdobycie wpływów międzynarodowych a po drugie uniknięcie konieczności spisania wcześniejszych pożyczek infrastrukturalnych na straty. Największymi dłużnikami Państwa Środka w tym ostatnim przypadku są Pakistan, Sri Lanka oraz Argentyna (łącznie 32,8 mld USD wg AidData).
Jakie ma to wszystko konsekwencje rynkowe? Po pierwsze czeka nas najpewniej fala dewaluacji walut rynków wschodzących oraz pogorszenie globalnego sentymentu wobec nich. Po drugie, inwestorzy będą musieli w dalszym ciągu być wybredni – kategoria „rynku wschodzącego” jest bowiem niezmiernie szeroka. Oprócz państw z dużymi problemami i na kroplówce, są tam kraje, których fundamenty w ostatniej dekadzie się poprawiały (np. Indonezja). Po trzecie, bolesne dostosowania czekające rynki wschodzące implikują niższy wzrost gospodarczy na świecie, aczkolwiek jest to czynnik w najlepszym wypadku marginalny. Wspomniane wcześniej kraje z problemami po prostu nie ważą aż tak dużo w światowym obrocie gospodarczym, by wpływać na eksport strefy euro, Stanów Zjednoczonych czy Chin.

Źródło: Bank Pekao SA
16.02.2023
Tagi: gospodarka, rynki wschodzące