Czy cena maksymalna na ropę naftową z Rosji działa?
Miesiąc temu państwa G7 – a więc Europa, USA, Kanada i Japonia – nałożyły cenę maksymalną na ropę naftową z Rosji w wysokości 60 USD za baryłkę (z możliwością zmiany). Cena ta ma obowiązywać na całym świecie, gdyż jej egzekutorem mają być firmy ubezpieczające tankowce z ropą, z których znakomita większość ma siedzibę w G7. Unia Europejska dodatkowo wprowadziła embargo na dostawy ropy naftowej z Rosji drogą morską (nie dotyka dostaw rurociągami). Decyzje te mają za zadanie zmniejszyć wydatnie dochody Rosji ze sprzedaży paliw kopalnych i ograniczyć możliwość prowadzenia przez nią wojny przeciw Ukrainie.
To, czy cena maksymalna i embargo spełnią swoją rolę, nie jest pewne i wielu analityków zgłaszało obawy że sankcje te będą nieskuteczne (np. Javier Blas z Bloomberga) albo że doprowadzą one do wzrostu cen ropy i zaostrzenia kryzysu energetycznego, bo Rosja zmniejszy produkcję tego surowca. Pierwsze efekty są jednak zachęcające. Po pierwsze nie doszło do wzrostu cen ropy naftowej na rynkach globalnych. Koszt ropy Brent oscyluje między 75 a 85 USD za baryłkę. Rynek surowców nie wystraszył się więc konsekwencji nowych sankcji na Rosję, a sama Rosja nie zmniejszyła produkcji tego surowca, mimo że czerpie z niego coraz niższe zyski. Wzrosło bowiem dyskonto, z jakim sprzedaje swoją ropę (gatunek Urals) względem ropy Brent (z 25 do 30-35 USD za baryłkę).
Skutkiem ubocznym nałożenia ceny maksymalnej jest zmniejszenie globalnego rynku na ropę naftową z Rosji. Różne rynki zaczęły raportować różne ceny tego surowca. Sugeruje to, że handel nim odbywa się w dużej mierze poza oficjalnymi rynkami. Co nie znaczy, że jest to handel bardziej dla Rosji opłacalny. Bloomberg, który ma najlepszy chyba jego ogląd raportuje, że Rosja ma problem ze znalezieniem nabywców swojej ropy i uzyskuje bardzo niską cenę (rzędu 38 USD za baryłkę).
Pierwsze efekty nowych sankcji są zachęcające, ale jest jeszcze za wcześnie na odtrąbienie pełnego sukcesu. Prawdziwy test dla rynku ropy przyjdzie dopiero w lutym. Rosja zapowiedziała bowiem, że od tego miesiąca przestanie sprzedawać ropę odbiorcom, którzy przestrzegają maksymalnej ceny od G7. Może się wtedy okazać, że trudno jest znaleźć odbiorców, którzy tego nie robią (bo wszyscy muszą korzystać z ubezpieczycieli z G7) i Rosja ograniczy produkcję ropy, co może przełożyć się na wzrost kosztów tego surowca na rynkach światowych. Może się też okazać, że Rosja i jej odbiorcy znajdą sposób na obejście sankcji.
Źródło: Bank Pekao SA
11.01.2023
Tagi: ropa naftowa, ceny
