Ropa naftowa stanieje, ale nie będzie tania

Wydatki na paliwa do pojazdów stanowią jedynie ok. 6% koszyka inflacyjnego, ale – jak pisaliśmy wczoraj - ich rola w percepcji inflacji i w dyskursie politycznym jest nieporównanie wyższa. Głównie dlatego, że ich ceny trudno przegapić i łatwo porównywać w czasie. Dlatego postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się cenom ropy naftowej: czemu są tak wysokie, ile jeszcze mogą wzrosnąć, kiedy zaczną spadać i w jakim tempie.
Ceny ropy zaczęły rosnąć wraz z odbudową światowej gospodarki do pandemii. Jednak zamiast zatrzymać się na przedpandemicznym poziomie ok. 60-80 USD za baryłkę (Brent), kontynuowały swój marsz w górę by jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie sięgnąć 95 USD. Głównym powodem takiego stanu rzeczy był fakt, że popyt na ropę odbudował się dużo szybciej niż podaż, która nie powróciła do poziomów z 2019 r.

Widać to dobrze po odwiertach naftowych w USA, których liczba od czasu rewolucji łupkowej dość ściśle podążała za sygnałami cenowymi z rynku ropy. Po pandemii sygnały te straciły wyraźnie swoją siłę. Mimo że wydobycie ropy naftowej i gazu jest obecnie niezwykle rentowne, to inwestorzy z niechęcią patrzą na nowe odwierty.
Głównym tego powodem jest fakt, że wydobycie paliw kopalnych jest postrzegane jako branża schyłkowa a w najlepszym przypadku przejściowa na drodze do „net zero”. W efekcie niewielu ludzi decyduje się na studia w związanych z nią dziedzinach i niewiele firm inwestuje w sprzęt wydobywczy. Co więcej, standardy ESG utrudniają firmom naftowym i gazowym dostęp do finansowania. Niewiele banków jest teraz gotowych brać na swój bilans „brudne” aktywa. Trudno się więc dziwić, że inwestorzy, którzy pozostali jeszcze w branży wykorzystują jej obecną zyskowność do wycofania się z inwestycji, a nie zwiększania wydobycia. Korzystna sytuacja rynkowa nie będzie trwać przecież długo. Postępująca elektryfikacja transportu sprawi, że branża naftowa faktycznie straci w najbliższych dekadach na znaczeniu.

Wysokie obecnie ceny ropy naftowej to konsekwencja przyjętego modelu transformacji energetycznej na Zachodzie. Zadbano o rozwój nowych technologii, ale nie zadbano o stabilność dotychczasowych firm wydobywczych i rafineryjnych w okresie przejściowym. Zwiększyło to wrażliwość państw Zachodu na wahania popytu i podaży na tym rynku oraz uzależniło je od dostaw od państw znanych z nieprzestrzegania praw człowieka.
Decyzja o nałożeniu sankcji na Rosję ograniczyła globalną podaż ropy naftowej o 2-3 mln baryłek dziennej postawiła się Europę i Stany Zjednoczone przed trudnym wyborem: albo pozwolić na dalszy wzrost cen paliw na stacjach, albo zwiększyć import z państw objętych sankcjami wcześniej, np. z Iranu czy Wenezueli.
Jakie stwarza to perspektywy dla cen ropy naftowej? Globalne zapotrzebowanie na ten surowiec nie rośnie już od 2018 r. A postępujące spowolnienie gospodarcze jeszcze ten popyt ograniczy. Chociaż fiskalizacja inflacji, o której pisaliśmy m.in. wczoraj ten efekt ograniczy. Mimo to nie spodziewamy się by ceny ropy ustanowiły nowe szczyty (powyżej 120-130 USD za baryłke). Z drugiej strony, nie należy też liczyć na zwiększenie podaży ropy, które pozwoliłoby na zrównoważenie rynku przy cenach sprzed pandemii. Przyzwyczajamy się więc do myśli, że ropa zatrzyma się na dłużej w przedziale 90-120 USD za baryłkę (Brent).
Źródło: Bank Pekao SA
26.06.2022
Tagi:gospodarka, ropa, notowaniacja